Redakcja Nowy Poznań
Cenzura w USA?
W środę 6 stycznia doszło do bezprecedensowej sytuacji w historii USA, mianowicie w Waszyngtonie tłum ludzi wdarł się do Kapitolu - odpowiednika polskiego sejmu. W tym dniu Kongres miał zatwierdzić Joe Bidena na stanowisku prezydenta USA. Demonstranci sforsowali policyjne blokady i wdarli się do budynku. Znajdujący się w środku politycy zostali ewakuowani. Robert Contee, szef waszyngtońskiej policji, poinformował, że w trakcie szturmu zwolenników Donalda Trumpa zginęły cztery osoby. Śmiertelnie postrzelono pochodzącą z San Diego Ashli Babbit. Kobieta przez 14 lat służyła w siłach powietrznych amerykańskiego wojska. Trzy inne osoby zginęły w wyniku obrażeń odniesionych podczas upadku z rusztowania.
Po tych wydarzeniach Donald Trump został zbanowany na największych portalach społecznościowych: Facebook, Twitter oraz Youtube. Oprócz tego aplikacja Parler, bardzo popularna wśród zwolenników Trumpa, została usunięta z Google Play Store, a przyczyny tych decyzji, w obu przypadkach, były uzasadniane w podobny sposób. Według firmy Google na portalu społecznościowym Parler pojawiały się treści zachęcające do przemocy. Twitter zaś w uzasadnieniu wyjaśniał w ten sposób:
Po dokładnym przeanalizowaniu ostatnich tweetów z konta Donalda Trumpa i otaczającego ich kontekstu na stałe zawiesiliśmy konto z powodu ryzyka dalszego podżegania do przemocy.
Przed wydarzeniami w Kapitolu ustępujący prezydent Donald Trump niejednokrotnie głosił, że wybory zostały sfałszowane, a on i jego wyborcy zostali oszukani. To według wielu komentatorów wywołało zamieszki i ostatecznie wdarcie do "stolicy demokracji".
Należy się jednak zastanowić, czy takie działanie wielkich korporacji nie jest aktem pewnej cenzury? Czy firmy takie jak Facebook i Twitter przez swoją całkowitą kontrolę nad większością informacji, przepływających w internecie, nie uzyskały pewnej kontroli nad państwem? Istnieje niebezpieczeństwo, że dla subiektywnie określanego bezpieczeństwa i powstrzymywania przemocy, cenzurowanie treści w internecie stanie się normą, a wolność słowa i wypowiedzi okaże się tylko wspomnieniem.